Wizyta Julii w Sejmie i zwiedzanie stolicy

Dnia 23.11.2021 pojechałam na wycieczkę do Warszawy. Musiałam wstać bardzo wcześnie, bo już o 3.30, żeby ze wszystkim zdążyć, ponieważ o 4.15 była zbiórka na przystanku w Nowym Wiśniczu. Jechałam na wycieczkę z myślą, że nikogo nie będę znała, ani tym bardziej nie poznam. Jednak życie mnie zaskoczyło. Okazało się, że znam już dwie osoby, moje stare koleżanki i poznałam kilka nowych. Stworzyła się z tego zabawna historia, ponieważ poznaliśmy się grając w „czółko”. Jedna z koleżanek zaczęła grę i tak jakoś się potoczyło, że zaczęłyśmy grać razem. Grałyśmy tak aż do samej Warszawy.

Kiedy dojechaliśmy, pierwszym punktem zwiedzania było Stare Miasto. Odwiedziliśmy kościół św. Jana Chrzciciela, następnie przeszliśmy się po Starówce, zobaczyliśmy Barbakan i przeszliśmy obok kościoła św. Anny. Całą drogę do Muzeum Narodowego przeszliśmy pieszo. W samym muzeum czekaliśmy bardzo długo na możliwość zwiedzania. Były tam eksponaty z bardzo zamierzchłych czasów, rzeźby, obrazy wyklute w skale, wazy, wazony, talerze i monety. Nie zabrakło również całej galerii zdumiewających obrazów.

Po zwiedzeniu Muzeum Narodowego udaliśmy się do Sejmu. Tam musieliśmy odbyć specjalną odprawę, taką, jaką się przebywa przed odlotem samolotem. Wszyscy bardzo dbali tam o bezpieczeństwo nasze i pracowników Sejmu. Zwiedziliśmy podziemia, gdzie poznaliśmy historię budynku, udaliśmy się do sali obrad, gdzie mogliśmy zobaczyć, jak wyglądają obrady z perspektywy posłów oraz na sam koniec przeszliśmy do budynku, w którym zjedliśmy obiad z posłem Stanisławem Bukowcem. Ja z koleżankami miałam to szczęście i siedziałam z panem posłem przy jednym stole. Po bardzo pysznym obiedzie poszliśmy do autokaru.

Było już bardzo ciemno. Z w oddali mogliśmy zobaczyć wieżę Pałacu Kultury i Nauki. Przez większość czasu podróży rozmawiałam z poznanymi osobami. Były to osoby z Nowego Wiśnicza, Bochni i Muchówki. Warszawa nocą jest naprawdę piękna. Zatrzymaliśmy się na postoju, i choć mówiono nam, że nie będziemy się zatrzymywać na jedzenie, zatrzymaliśmy się przy Mc Donaldzie. Kiedy na spokojnie każdy zjadł i mieliśmy już wyjeżdżać okazało się, że autokar się zepsuł. Był to chyba jakiś wyciek, bo mocno czuć było zapach paliwa. Opóźnienie z każdą godziną się wydłużało, a czas przyjazdu nowego autokaru ciągle się zmieniał. Wreszcie nowy autokar przyjechał około 1 w nocy. Wsiedliśmy i pojechaliśmy dalej. Wróciliśmy o 4 do domu.

Nie żałowałam, że tak długo zostaliśmy w tym Macku. Dzięki temu bardzo zżyłam się z osobami, które poznałam na wycieczce i chociaż pod koniec byliśmy już mocno zmęczeni, a niektóre osoby po prostu zasypiały na kanapie w restauracji, to podsumowując, wyszło z tego więcej dobrego niż złego. Reasumując wycieczkę, pomimo kilku niedogodności zaliczam ten wyjazd do jednych z najbardziej udanych w moim życiu. Grono moich znajomych powiększyło się i już wiem, co będę robiła w ferie, ponieważ wybieram się z tymi osobami na łyżwy.

Swoimi refleksjami podzieliła się Julka Frankowicz kl. 8a